Michael jest graczem. I – jak większość graczy – więcej czasu niż w realnym świecie spędza w wirtualnej rzeczywistości VirtNet. Do VirtNetu można wejść i umysłem, i ciałem, a jeśli jesteś hakerem, czeka cię jeszcze więcej zabawy. Bo przecież najfajniej jest łamać zasady, prawda?
Ale pewne reguły powstały nie bez powodu… Kiedy jeden z hakerów zaczyna seryjnie mordować, rząd wie, że aby go schwytać, potrzebny będzie równie dobry haker. I to właśnie Michael wygląda na osobę, która może włamać się do najbardziej skomplikowanego systemu na świecie. Jeśli zgodzi się podjąć tej misji, będzie musiał wejść do VirtNetu nigdy nieodkrytymi ścieżkami. I uważać, aby nie stracić z oczu bardzo cienkiej granicy między grą a rzeczywistością…
"Jak w wielu innych grach, także i tu obowiązywała jedna zasada: zabijaj albo zgiń."
Wirtualny świat, hiperzaawansowana technologia i cyberterroryzm. Książka z naprawdę fajnym pomysłem, fabułą, ale nie do końca taka, aby na zawsze pozostała w mojej pamięci.
Michael to nastolatek. Jak dla mnie to nudny nastolatek. Ma przyjaciół poznanych w VirtNecie, Sarę i Brysona, marzenie aby mieć taki wysoki poziom, aby stać się nowym Gunnerem Skale'em, swego czasu najlepszym graczem, który ostatnio przepadł bez wieści.
Chłopak próbuje przemówić do rozsądku dziewczynie o imieniu Tanya, która próbuje popełnić samobójstwo. Chłopakowi się nie udaje, a ona wyrywa sobie rdzeń i zniszczyła go. Teraz naprawdę dziewczyna mogła zginąć. Po tym wydarzeniu SVN daje mu zadanie. Ma doprowadzić ich do tajemniczego i zagrażającemu wszystkim Kaine'a.
Właśnie to Kaine był postacią która mnie najbardziej interesowała. Nikt nie wiedział kim dokładnie jest i jakie ma cele, ale jedno było wiadome. Doktryna Śmiertelności.
Cóż... nie chcę za wiele mówić o co chodzi z Doktryną Śmiertelności, bo bym zaspoilerowała bardzo dużo. Jeśli chcecie wiedzieć, to trzeba przeczytać książkę ;)
Nad czytaniem książki sporo się namęczyłam, aby ją skończyć. Nie wiem dlaczego, ale przez to, że Michael mi się nie podoba i jest dla mnie nudną postacią, wszystko inne było nudne.
Trudno mi wytłumaczyć, dlaczego główna postać mi się tak bardzo nie spodobała, że odbiło sie to aż na całej książce.
No ale nie uważam, że to jest zła książka. Tak jak wspomniałam na początku, książka ma naprawdę fajny pomysł. Spodobało mi się to, że główną rolę ma tu wirtualny świat. Lubię tematykę właśnie o tym, tak samo jak o cyberprzestępczości i cyberterroryzmie. Szczególnie gdy to dzieje się u nas, w realnym życiu. Ciągle się słyszy o cyberprzestępczości. Coraz więcej jest ofiar, a to wszystko za sprawą internetu.
Książka mi się bardzo spodobała pod koniec. Wtedy naprawdę wciągnęłam się i trochę ubolewałam, ze to koniec. Na szczęście teraz ma pojawić się u nas drugi tom. Nie będę go kupować, ale jak znajdę w bibliotece to go wypożyczę, bo jestem ciekawa co dalej.
" Z jakiegoś powodu czuł pewność, że obietnice tego człowieka są prawdziwe. Działy się tu rzeczy spoza granicy jego pojmowania. Mógł pójść z tym gościem, nigdy nie poznać prawdy i żyć w szczęśliwej niewiedzy "
Tytuł: W sieci umysłów
Cykl: Doktryna Śmiertelności (tom 1)
Tytuł oryginału: The eye of minds
Autor: James Dashner
Wydawnictwo:Albatros
Data wydania w PL: 30 września 2015
Liczba stron: 383
Tłumaczenie:Anna Dobrzańska, Rafał Lisowski
Moja ocena: 5/10
Dla mnie Michael wydawał się taki... blady, słabo wykreowany i strasznie niesamodzielny. Ale koniec książki jako tako wyjaśnił dlaczego taki był. Ogólnie książka spodobała mi się, chociaż rewelacji nie było.
OdpowiedzUsuńOo widziałam tą książkę już dawno, miałam w planach i zupełnie o niej zapomniałam! Dodaję do listy :)
OdpowiedzUsuńJustyna z livingbooksx.blogspot.com
Książka faktycznie nic nadzwyczajnego. Też na pewno nie kupie kolejnego tomu, ale mimo wszystko chciałabym przeczytać. Bardzo ciekawe zakończenie pierwszego tomu spowodowało, że chętnie zapoznałabym się z kolejną częścią.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :D
houseofreaders.blogspot.com
Niedawno skończyłam czytać trylogię "Więźnia labiryntu" tego autora i teraz zastanawiam się, czy jest sens sięgać po "W sieci umysłów", bo pomysł strasznie mi się podoba, ale podejrzewam, że wykonanie może mnie bardzo zawieść, tak jak w przypadku "Więźnia..." Dashner chyba już tak ma, że tworzy słabych bohaterów, bo Thomasa również nie polubiłam i strasznie mnie irytował, zwłaszcza w pierwszej części. Jeszcze zobaczę, ale chyba jednak nie sięgnę ;)
OdpowiedzUsuńBooks by Geek Girl
Ciekawe czy autor ma o tym pojęcie ;;;
UsuńJa chciałam przeczytać Trylogię "Więźnia" ale teraz odechciało mi się. :c