poniedziałek, 9 listopada 2015

Czy to możliwe, że kiedyś nienaiwdziłam książek?






Jeszcze do niedawna książki omijałam szerokim łukiem, a teraz bez nich nie potrafię żyć.


Jako mała dziewczyna bardzo lubiłam gdy mi czytano książki. Czytała mi mama, czytała mi babcia, czytała ciocia, czytał tata i nawet czytał wujek. Bardzo lubiłam gdy czytano mi Calineczkę i  Słowika. Lubiłam też inne baśnie, ale to te najbardziej męczyłam. Czytano mi w dzień, czytano mi do snu. Więc dlaczego gdy zaczęłam chodzić do szkoły i nauczyłam się czytać, nie lubiłam książek?

Patrząc na to, że w mojej rodzinie prawie wszyscy czytają i nie tylko rodzice, ale także babcia, ciocia a nawet młodsza kuzynka. Ja bardzo nienawidziłam czytać. Jeszcze do niedawna, książka która miała około 300-400 stron była dla mnie mega gruba i mówiłam "będę to czytać przez 5 miesięcy"
Teraz takie książki to dla mnie nic i wcale nie czytam ich przez 5 miesięcy :)

Powód przez który nie lubiłam książek, jest to zmuszanie do przeczytania lektur. Naprawdę tego nie lubiłam i zamiast zachęcać mnie, to odstraszano.
Przez wszystkie lata szkole przeczytałam około 5-10 lektur. Zastanawiam się, jakim cudem ja zdawałam z języka polskiego! : o

Do książek zachęciłam się przez Harrego Pottera. To od tej cudownej serii o chłopcu który przeżył rozpoczęłam swoją przygodę i uwielbienie do książek. Ale mimo tego i tak nie czytałam zbyt dużo.  Jedna lub dwie książki na miesiąc. Zdarzało się, że w ogóle w danym miesiącu nic nie czytałam, ale im więcej książek czytałam, tym bardziej to kochałam. Im bardziej kochałam, tym więcej chciałam.

I skończyło się, że nie wyobrażam sobie życia bez książek. Jak gdzieś jadę, zawsze muszę mieć przy sobie książkę.  Codziennie muszę coś przeczytać. Nawet z 5 stron! Gdy nie przeczytam czegoś, czuję wtedy, że czegoś mi brakuje.

Czasem nie wierzę, że jeszcze 3 lata temu nie czytałam.

Książki są czymś cudownym, co mnie w życiu spotkało. Niestety od wielu lat zmagam się z depresją i różnymi lękami. Do niedawna jeszcze bałam się ludzi. Nie miałam celu i gniłam w swoich problemach. Fakt, faktem, że nadal się zmagam z problemami i w prawdzie nie jest kolorowo, ale mam coś, co mi pomaga oderwać się od problemów, a nawet sprawia, że sobie powolutku radzę. Tym wspomagaczem jest mój blog.  Mam swój cel, wyrażam swoje zdanie na temat czegoś, co kocham. Poznaję też ludzi, a przecież jeszcze niedawno nie chciałam się z nikim kontaktować. Ale w życiu są takie momenty, że człowiek znajduje w czymś oparcie. Coś co sprawia, że nie musi ciągle zadręczać się problemami, coś co może mu pomagać. Czy to taniec, czy to malowanie czy czytanie. Robi to co kocha i to sprawia, że czuje się lepiej.
Ze mną właśnie tak jest.

To tyle z mojej historii o tym, jak to się stało, że nienawidziłam książek i jak zaczęłam je kochać :)
A jak było z wami? Kiedy zaczęliście czytać? Też mieliście problemy z czytaniem w podstawówce?



9 komentarzy:

  1. Ja nieco więcej już "czytam", ale miałem podobnie jak Ty. Lektury szkolna męka i zazwyczaj nic nie wnosiły poza kilkoma. Dopiero w LO zmieniło się zupełnie, gdy kolega podsunął mi Władcę Pierścieni i Wiedźmina z tekstem: Masz, czytaj i pogadamy. Z czasem coraz więcej, więcej. Jednakże ostatnie 3-4 lata to duży mój rozwój dzięki postanowieniu 100 stron dziennie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Pierwszą taką książeczką, która mnie bardzo oczarowała była "Calineczka" :) Pamiętam jeszcze takie piękne obrazki i mamę czytającą mi książkę :)
    Ja zaczęłam czytać jakoś w podstawówce - 4, może 5 klasa. I o dziwo - nie nienawidziłam lektur. Przeczytałam wszystkie lektury, włącznie z "Potopem" :D Ale pokochałam książki dzięki "Harry'emu Potter'owi". Chociaż był taki okres, że czytałam bardzo mało, ciągle jednak czytałam, a ostatnio ten mój nałóg stał się wręcz nieznośny. ;)

    PS. Zapraszam na konkurs: www.apteka-literacka.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Łoo, ja do dziś "Potopu" nie przeczytałam, a mam dwa egzemplarze na półce! XD
      Haha, mój nałóg też jest nieznośny, szczególnie dla mamy która ciągle sprząta moja książki, bo się walają po całym domu XD (mam zwyczaj brania książki i zostawiania ją w różnych miejscach w domu)
      Teraz sobie przypomniałam, że w podstawówce, przeczytałam kilka książek. M.in "Pamiętnik Księżniczki" i "Serię niefortunnych zdarzeń" ale to tylko kilka książek XD

      Usuń
  3. Ja od dziecka kocham książki. "Zaraziła" mnie tym moja mama i dzięki temu kartę biblioteczną miałam założoną jeszcze zanim nauczyłam się czytać ;). Moje pierwsze książki przeczytałam w przedszkolu i były to ukochane książeczki z bajkami :). Jednak nadszedł czas szkoły i choć nadal kochałam książki i czytałam namiętnie, po kilku próbach całym sercem znienawidziłam lektury szkolne i omijałam je szerokim łukiem, zamieniając na ciekawsze książki :-P.
    Pozdrawiam serdecznie,
    Dagmara

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aż Ci tego zazdroszczę! Też chciałabym kochać książki od małego :c No ale ważne, że chociaż teraz je kocham :D

      Usuń
  4. Ja również w szkole nienawidziłam czytać przez lektury. Były dla mnie strasznie nudne i rzadko która mi się podobała. W książki wsiąknęłam po studiach, zaczęło się od jednej, a potem powoli poszła lawina. :)
    Wiem, czym jest zmaganie się z lękami, też mam to na swoim koncie. W pewnym sensie blog również i mi pomógł w tym, by sobie z nimi poradzić. Nie myślę już, a przynajmniej staram się nie myśleć, o napadach lękowych, nie pozwalam panice przejmować kontroli. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, to dobrze :) Ja niestety nadal się z lękami zmagam, choć i tak jest lepiej, ponieważ już nie krzyczę na cały głos w miejscach wypełnionych ludźmi :D
      Już spokojnie mogę jeździć autobusami i tramwajami XDD

      Usuń
  5. Cieszę się, że przekonałaś się do czytania, mimo trwającej jakiś czas niechęci. :)

    Nauczyłam się dobrze czytać jeszcze przed zerówką i już wtedy zaczynałam być molikiem książkowym. :) Wcześniej oczywiście uwielbiałam, gdy ktoś mi czytał. Jeśli chodzi o lektury, przeczytałam wszystkie. Naprawdę. Od deski do deski. Nie wiem, czy znam kogokolwiek, kto też to zrobił... Fakt, nie lubiłam, gdy coś "musiałam" przeczytać, a nie tylko "chciałam", ale mam silne poczucie obowiązku i jak coś trzeba zrobić, to to robię. I, jak się okazało, zdecydowana większość lektur mi się podobała. Nie żałuję, że poświęciłam na nie czas. ;) Teraz ze względu na studia mam niewiele czasu na czytanie, ale jazdę autobusami i pociągami (a także część wykładów ^^'') przeznaczam na zagłębianie się w lekturze. ^^

    Pozdrawiam!
    http://hon-no-mushi-da.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń